Z wielkim wzruszeniem
Ojcze, drodzy przyjaciele, z wielkim wzruszeniem dziękuję, że przybyliście świętować razem ze mną jubileusz 50 lat życia zakonnego.
Księże Herbach (ks. Proboszcz), dziękuję za twoją obecność, jesteś naszym pasterzem zawsze wiernym we wspólnym przeżywaniu radości i trudności naszego Instytutu. Dziękuję również tym wszystkim, którzy nie mogli dzisiaj tu przybyć, rodzinie i przyjaciołom, a którzy okazali mi swoją bliskość.
(więcej zdjęć na stronie w wersji francuskiej)
50 lat ! ... Ponad 50 lat temu zostałam przyjęta do Instytutu. Nie otrzymałam wykształcenia religijnego, ale wszystko co się działo wokół, było dla mnie ciekawe. Za radą s. Marie-Rose Pageaud, włączyłam się do Ruchu Eucharystycznego Młodych. Pragnęłam poznać religię chrześcijańską, iść do innych. Instytut pomógł mi skończyć liceum. Kiedy myślałam o życiu rodzinnym, ukierunkowywana w ten sposób przez moich przyjaciół, pojawiło się we mnie wezwanie do powołania zakonnego, ale sądziłam, że nie jestem tego godna. Jedna z sióstr zakonnych powiedziała mi «zakonnice są takie same jak inne kobiety, jeśli nie gorsze».
To mnie przekonało, aby odpowiedzieć «TAK». Wola naszej Założycielki Ludwiki Teresy, aby jednoczyć kobiety chrześcijanki przez Oblację składaną Bogu Ojcu przez Serce Jezusa, pozostające w swoich środowiskach życia, aby je przenikać wartościami ewangelicznymi, być w sercu świata świadkami miłości Bożej i iść wszędzie gdzie wzywa nas chwała Boża pokornie włączone w życie ludzi «Być w sercu świata» - stała się moim pragnieniem.
Po junioracie, po odpowiedniej formacji dla wychowawców, kiedy miałam do wyboru Marsylię lub Montluçon, wybrałam Montluçon i Zakład dla dzieci, który nazywał się «Wieżyczki». Tam organizatorem wszystkiego była s. Marguerite-Marie. Pracowałyśmy i dzieliłyśmy życie z dziećmi i młodzieżą będących w trudnościach. Potem, aby być bliżej rodzin i ich codziennej rzeczywistości, ukończyłam szkolenie dla Pracowników rodzinnych w Paryżu i pracowałam aż do emerytury w Stowarzyszeniu Pomocy matkom i rodzinom żyjącym w dużym ubóstwie socjalnym.
Tak realizowałam swoją misję, wierna - mam nadzieję, założeniom Ludwiki Teresy. Moje miejsce było zawsze u boku najuboższych, u boku zranionych przez życie, jak mówił nasz św. Jan Paweł II.
Zrozumieliście, że moje życie nie było kontemplacyjne, i lubię tę frazę Guy Gilbert: «ludzie nie usłyszą w parafii nic więcej jak tylko bicie dzwonów, jeśli ci, którzy się tam razem gromadzą, po zakończeniu mszy św. nie mają im nic do powiedzenia ani do pokazania».
Dzisiaj, w głębi mojego serca, myślę szczególnie o moim ojcu chrzestnym, który pełnił swoją rolę z powagą i miłością do końca, o matce Marguerite-Marie de Laronde, o s. Marie-Rose Pageaud, które pomagały mi i wspierały nie tylko na drodze rozeznawania ale także w codziennym życiu, ponieważ życie braterskie, siostrzane nie jest usłane różami. Nie mogę zapomnieć s. Jeannine Benoist, która niedawno odeszła do Pana, z którą przeżyłam wiele pięknych lat w Duszpasterstwie przy ul Fontaine 8. Drzwi były szeroko otwarte dla młodzieży, która nie wahała się przychodzić do nas modlić się wspólnie nieszporami.
Dziękuję Instytutuowi, że pozwolił mi żyć w sercu społeczeństwa, uczestniczyć w życiu miasta. Siostra Julia, nasz Przełożona Generalna, znała moją troskę i wolę pozostawania zawsze przy tych, którzy potrzebują pomocy i którzy pomagają mi żyć w jedności z Chrystusem i w wierności Jego Słowu. Zatem, kontynuuję.
Kończę, przywołując frazę naszego papieża Franciszka, który mówi, że prawdziwa władza to służba i że nie można być chrześcijaninem w niepełnym wymiarze czasu. Byłabym lekkomyślna chcąc spotkać się z wami tutaj na ziemi za 50 lat, ale u Chrystusa tak, mam nadzieję.
Michèle